W Krakowie… 51

788/956

… w pewnej kuchni dzisiaj dziwne rzeczy się działy :-).

Pierwszy etap – przygotowanie ciasta – pominę na zdjęciach ze względu na pewne braki w wyposażeniu i powodowaną tym improwizacją (szczególnie dotyczy to dozowania składników) oraz zaangażowanie się w pracę piszącego te słowa.

A potem:

Po około 30 minutach:

Po około 80 minutach:

Po kolejnych kilkunastu minutach:

I już “naruszone”:

A teraz podziękowania.

Przede wszystkim za przepis dla Babci mego kochania Pani Teresy.

Dla mojej siostry za odnalezienie prodiża.

“Murzynek” wyszedł trochę chyba zbyt mało słodki, ale jak już pisałem to wina improwizacji w dozowaniu składników – za mało cukru pudru, a za dużo kakao.

Ale oceny spodziewam się jutro po południu.

No i lekki zakalec.

Ćwiczenie czyni mistrzem – i tego będę się trzymać:-)